Środkiem nadbałtyckiego wybrzeża – Łeba i Karwia

      Istnienie Łeby wiąże się z nieustającą walką. Jak chyba żadne inne miasto na Pomorzu, musiała stawiać czoła 3 żywiołom naraz: wodzie (zarówno w postaci fal morskich, jak i wód rzek), wiatrowi i piaskowi. Wszystkie zagrażały osadzie, ale jednocześnie nadały jej wyjątkowy charakter, tak ceniony dzisiaj przez licznych turystów. W dodatku od 1998r. Łeba jest księstwem! Czy ktoś o tym wiedział? Księstwo Łeba ma własną monetę, paszport, prawo jazdy, wiele dyplomów, np. zdobycia Łąckiej Góry. Księstwo zostało utworzone by promować region i uatrakcyjnić go turystycznie. Jak to mówią? Łebscy ci łebianie…… A to dowód w postaci zakupionej przeze mnie pocztówki ;)
Ja w Łebie byłam w sumie 3 razy. Czy żałuję? Oczywiście, że nie. Tylko ta pogoda……. Nie dziwi mnie fakt, że okolicą i samą miejscowością, targały kiedyś huragany i jedne z największych sztormów. Takimi więc widokami ugaszcza nas Bałtyk, gdy jest wzburzony, ale na szczęście bez sztormu!
A tu wielbiciele sportów ekstremalnych, czyli windsurfingu, którzy żadnej fali się nie boją!
Najważniejszym zabytkiem miasta jest kościół pw. NMP, jednakże nie na nim skupię swoją uwagę. Obowiązkowym punktem zwiedzania Łeby przez wielbicieli portów jest Marina Łeba. To pierwszy, tak duży, kompleksowo przygotowany port jachtowy na polskim wybrzeżu. Może przyjąć ponad 120 jednostek różnych klas.
O dawnej świetności Łeby świadczy wspaniały pensjonat „NEPTUN”. Powstał w 1905r. Na malowniczej skarpie wydmy morskiej wybudowano neogotycki zamek, raczej niepasujący do otoczenia. Zameczek szybko jednak stał się cenionym kurhausem, czyli swego rodzaju ośrodkiem kuracyjnym. Tutaj skupiało się życie towarzyskie przedwojennej Łeby. Dziś jest popularnym hotelem.
Łeba zachęca wczasowiczów do spacerów. Główny deptak miejski przy ul. Sienkiewicza rozwija sieć barów, restauracji, smażalni i straganów z pamiątkami. Mnie podczas jednego z takich spacerów udało się zobaczyć takie oto 'małe' auta ;)
Plaża w mieście podzielona jest na 3 części: A, B i C – wszystkie są strzeżone. W każdej z nich wydzielono też sektor kolonijno – obozowy do kąpieli grup zorganizowanych. Plażę A uważa się za najbardziej zatłoczoną i najgłośniejszą. Tutaj mieści się tez popularna dyskoteka „Mozart”. Na plaży B jest spokojniej i tutaj mieści się właśnie szkoła windsurfingu. A to moje zdjęcie plażowe, chyba z najstarszego wyjazdu do Łeby, kiedy jeszcze nie bałam unosić się w powietrze ;)
Plaża C jest także spokojna i w miarę czysta. Temperatura wody wynosi średnio ok. 17 st. C. Brrrr….. Ale znalazła się gdzieś jedna fotka z jakiegoś słonecznego plażowego dnia ;)
To, co zostawiłam sobie jako wisienkę na tym łebskim torcie, to Słowiński Park Narodowy. Jest on drugim, obok Wolińskiego, nadmorskim parkiem. Utworzono go dla zachowania systemu jezior przymorskich, bagien, torfowisk, łąk, nadmorskich lasów. Dojechać do parku z Łeby można melexami, przez lasy.
Najcenniejszym obiektem chronionym w granicach parku jest wydmowy pas mierzei z unikatowymi w Europie wydmami ruchomymi. W jego granicach leżą również 2 jeziora przybrzeżne: Łebsko i Gardno. Park został wpisany na Listę Światowych Rezerwatów Biosfery UNESCO. Najbliżej morza znajduje się plaża z roślinnością zwaną pionierską (np. rukwiel nadmorska).
A tu na plaży coś dla amatorów kamyczków ;)
Dalej ciągną się wydmy porośnięte roślinnością trawiastą. Można się po nich wspinać, wdychając świeże morskie powietrze pełne jodu
podziwiać widoki na okoliczne bory,
czy przyjrzeć się nawet sesji ślubnej :)
Wracając z wydm można, a wręcz koniecznie trzeba (!) przejść się spacerem do Łeby wzdłuż plaży i morza, co też uczyniłam ;)

     Któregoś roku wybrałam się bardziej we wschodnią stronę wybrzeża – do Karwii. Karwia to nadmorska miejscowość letniskowa, położona 5 km. na zachód od Jastrzębiej Góry.  Jeszcze niedawno była to maleńka wioska – bardzo niebezpieczna – podczas większych burz Karwia była zalewana regularnie przez morze. Jednakże mieszkający tu niegdyś Holendrzy, dzięki niderlandzkiemu doświadczeniu, wybudowali kilometrowa tamę typu holenderskiego, dzięki czemu okolica stała się w pełni zabezpieczona przed morskim żywiołem.
Karwianie nie mogą narzekać na krajobraz okolicy, w której mieszkają. Piaszczysta plaża jest oddzielona od lądu soczyście zielonym sosnowym lasem. W ciepły dzień woń igliwia miesza się ze słonawą bryzą morską i dolatującym zapachem pieczonej ryby. Smakosze, którym zechce się rano wstać, mogą podejść do przystani rybackiej, gdzie z pewnością znajdą kuter, który właśnie wrócił z połowu. Smaku własnoręcznie przygotowanej świeżej ryby nie można porównać z niczym. Tu na zdjęciach plaża w Karwii oraz to, co czasem można spotkać spacerując po niej – wielkie piwoooooo ;)
Na południe od Karwii ciągnie się rezerwat florystyczny „Bielawskie Błota”, zwany potocznie Bielawą. To prawdziwy raj dla ptaków, a wczesną jesienią, gdy zaczynają kwitnąć wrzosy, wręcz trudno oderwać wzrok od fioletowych połaci ziemi.
A dzisiaj to już koniec. Żegnam Was z Karwii wspomnieniową fotką z Karolinką ;)

Komentarze

Popularne posty