Serce Bałkanów - Bośnia i Hercegowina!


„Kiedy się Mostar nawiedza, odradza się na każdym niemal kroku, każdy kąt jego napełnia duszę nową radością.”
poeta i dygnitarz turecki z końca XVI w.

     Z Sarajewa wyruszyliśmy wczesnym rankiem do Hercegowiny. Jest to kraina historyczno-geograficzna, obejmująca południową część państwa. Jej nazwa pochodzi od tytułu średniowiecznego władcy hercega Stiepana. Teraz Bośnia i Hercegowina tworzą jeden kraj (BiH). 
Jadąc do Mostaru mija się przeważnie wapienne płaskowyże, 
lasy (które, niestety, w tym roku – 2012, są nagminnie podpalane, w celu zdobycia terenów pod działki, czego kompletnie nie mogliśmy zrozumieć :( ),
 oraz perłę państwa – szmaragdową rzekę Naretwę. 
O wyjątkowości Mostaru stanowić może właśnie położenie nad tą krystaliczną, płynącą w głębokim, kamienistym korycie rzeką Naretwą, pomiędzy porośniętymi skąpą roślinnością, białymi skalistymi wzgórzami. Główną atrakcją miasta pozostaje, bez wątpienia Stary Most (Stari Most) – jedno z największych architektonicznych osiągnięć w otomańskiej części Bałkanów. Kiedy w trakcie wojny bałkańskiej most runął w toń Naretwy, ludziom wydawało się, że ktoś wyrwał serce miastu, że Mostar umarł. Jednakże w 1999r. most zaczęto odbudowywać, a już w 2004r. wpisano go na Listę UNESCO. 
Pokonanie śliskich, wypolerowanych marmurowych progów mostu - to było dla mnie nie lada wyzwanie ;) Dobrze byłoby mieć lepsze buty. 
Latem turyści obserwują śmiałków skaczących do wody bez zabezpieczenia, którzy biorą udział w nieformalnym konkursie na  ”Ikara Mostaru”, oczywiście za jakąś kwotę wrzuconą do czapeczki ;) My wrzuciliśmy grosze i doczekaliśmy się skoku! Gratulacje za odwagę!
Z samego mostu rozpościera się widok na całe miasto – nową i starszą część. Doskonale widać też meczet Cejvan Cehaja.
Po jego obu stronach rozciąga się Kujundziluk carsija, czyli stare miasto, które tworzą wąskie kamienne uliczki, zamknięte dla ruchu kołowego. Mieści się tu (na Targu Tepa) wiele sklepów z pamiątkami, warsztatów złotniczych i kramów z owocami i warzywami. PS. Na zdjęciu dopatrzeć się można w mojej ręce fantastycznego przewodnika o Bałkanach z wydawnictwa Bezdroża - polecam! :)
Jak widać, spotkać można nawet akcenty polskie – biedronkowe ;)
Po stronie chorwackiej (oznakowane dojście od Starego Mostu) znajduje się najstarszy obiekt w mieście czyli Krzywy Most. Zobaczyć z niego można prawy dopływ Naretwy – rzekę Radobolja, tworzącą wodospady otoczone starymi młynami. Przez swe podobieństwo zasłużył na miano miniatury Starego Mostu. Z obydwu stron prowadzą do niego kamienne stopnie.
Z Krzywego Mostu natomiast można podziwiać też mostarską wieżę zegarową (sahat kula). Na zdjęciu w tle.
Schodząc z mostu, chcieliśmy dostać się do brzegu rzeki. Zajęło nam to dosłownie chwilę, ponieważ mijając urocze restauracje, ulokowane nad zejściem w dół, doszliśmy do cudownego brzegu Naretwy. Tam znaleźliśmy wspaniałą scenerię do zrobienia niepowtarzalnych zdjęć ;)
Wracając, wstąpiliśmy do jednej z restauracji. O ile dobrze pamiętam, nazywał się Stari Mlin, czyli Stary Młyn. Posiadała oryginalny wystrój i kameralną atmosferę, a ja z przyjaciółmi postanowiliśmy wzmocnić się miejscowymi specjałami – rakiją, lozą (odmianą rakiji), piwem i …... wódką ;) Trunki mocne, widać zwłaszcza po moje minie, świetnie uchwyconej, heh.....
Wychodząc ze Starego Miasta mijaliśmy naprawdę podziurawiony blok z czasów wojny……..
I tak wyjechaliśmy i pożegnaliśmy się z pięknym Mostarem. Ale to nie koniec atrakcji! Zaledwie 7km od Mostaru, nad rzeką Buną, leży kilkutysięczne miasteczko Blagaj, w którym zatrzymaliśmy się na chwilę. W czasach średniowiecznych była to stolica regionu, siedziba hercegowińskiego władcy Stjepana Vukscic-Kosaca. Na szczycie jednej ze skał można zobaczyć ruiny zamku (Scepan grad). 
Podczas panowania tureckiego w mieście zbudowano oczywiście meczety. A to jeden z nich, zaraz obok zamku, z łaźniami (można je poznać po kopułach pod świątynią). A wszystko w otoczeniu palm, wysokich tuji i kawiarenek. Uroczy widok.
Naszym ostatnim przystankiem w BiH był przepiękny zakątek – wodospady Kravice. Upał był niemiłosierny – temperatura dochodziła do 40st. C, a schodząc w dół i słysząc szum wody, od razu pojawiła się myśl wzięcia kąpieli ;)
Okazało się, że na samym dole spotkały się całe rzesze ludności pragnącej schłodzić ciało i umysł. My niewiele myśląc, wskoczyliśmy w kostiumy i również skorzystaliśmy z wodnych uciech. Najpierw w krystalicznie czystej wodzie (trochę chłodnej, przyznaję), potem pod wodospadami,
a na koniec przeszliśmy na drugi brzeg, gdzie było mniej ludzi. Chłopcy, jak to chłopcy, dalej się kąpali ( z czego powstała spora foto-sesja), ja i Ewa wyłożyłyśmy się wygodnie, prosto do słonka.  Ach kobiety! ;) 
      Czas było rozstać się z Kravicami, Mostarem, Sarajewem i całą Bośnią. Na szczęście to nie był koniec wyprawy. Zwiedzając Bałkany byliśmy także w Chorwacji (o której już pisałam i odsyłam serdecznie do wcześniejszych postów), Czarnogórze, Albanii, Macedonii i Serbii, ale o pozostałych państwach będę pisać wkrótce. „ Hvala” za uwagę, czyli dziękuję za uwagę! :)

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty