Mały, ale idealny Parrish :)))
Kochani, witajcie! :)
W końcu miałam czas coś napisać i zaraz przeglądam Wasze blogi...a tymczasem...
Zabieram Was do małej mieściny pięknie i romantycznie nazywającej się Parrish :) Parrish, tyle że na Florydzie, a dokładnie ok. 40 min drogi autem od Sarasoty, którą już Wam pokazałam.
Dlaczego o nim piszę? Dlatego, że tutaj mieszkaliśmy z mężem u kuzynostwa.
W końcu miałam czas coś napisać i zaraz przeglądam Wasze blogi...a tymczasem...
Zabieram Was do małej mieściny pięknie i romantycznie nazywającej się Parrish :) Parrish, tyle że na Florydzie, a dokładnie ok. 40 min drogi autem od Sarasoty, którą już Wam pokazałam.
Dlaczego o nim piszę? Dlatego, że tutaj mieszkaliśmy z mężem u kuzynostwa.
Parrish jest tak jakby dzielnicą, należącą do metropolii Bradenton - Sarasota - Venice. I to dzielnicą nie byle jaką :) Kiedy nasza nawigacja pokazała nam ulice Parrish, domy, jakie wyrosły w tym regionie, w duchu prosiłam, żebyśmy to TAM właśnie mieli mieszkać.
I w końcu dotarliśmy.
Parrish nie należy do dzielnic najbiedniejszych, oj nie... ;) Duże (wręcz ogromne!) posiadłości, bez zbędnych płotów, idealnie przystrzyżona trawa, każdy dom posiadający basen....i czego chcieć więcej? :)))
Zapraszam na krótki spacer :)
Tak natomiast prezentuje się dom naszej kuzynki Magdy i kuzyna Jarka :) Zdjęcie poniżej.
Lepszego miejsca na nocleg nie umiałam sobie wyobrazić. Dom jest przepiękny, a jego wewnętrzne wykończenie przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
I tak zakochałam się w stylu angielsko - amerykańskim, który sama chciałabym kiedyś mieć w swoim domku :)))
Lepszego miejsca na nocleg nie umiałam sobie wyobrazić. Dom jest przepiękny, a jego wewnętrzne wykończenie przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
I tak zakochałam się w stylu angielsko - amerykańskim, który sama chciałabym kiedyś mieć w swoim domku :)))
Hooop do sąsiada! ;)
Jak wygląda dom w środku, zapraszam Was w następnych postach. Obiecuję - będzie pięknie :)
A na zdjęciu poniższym żegnam się z Wami ze zbliżającą się nad upalno - wilgotny Parrish - burzą :)
Pa!
PS. Zapraszam na mój drugi BLOG, otynkowaliśmy dom wewnątrz, czyli jeszcze coś się u nas dzieje ;)
PS. Zapraszam na mój drugi BLOG, otynkowaliśmy dom wewnątrz, czyli jeszcze coś się u nas dzieje ;)
Matko zazdroszczę, jesli to nie problem prąszę powiedz, jak ty to robisz, że tak ci się udaje zwiedzać świat :)?
OdpowiedzUsuńPodróż do USA, była naszą podróżą poślubną, jak na razie jedyną poza Europę. Ponadto, mieliśmy gdzie mieszkać - u cioci w Georgii, u kuzyna i kuzynki i jej męża na Florydzie - a wiadomo - kiedy odchodzi miejsce zamieszkania - odchodzą też spore koszty.
UsuńA po Europie jak do tej pory jeździliśmy naprawdę tanim kosztem. Nie biura podróży - raczej kluby wyjazdowe itp. Trzeba dobrze poszukać w internecie :)
Teraz trochę nam się to ukróci, bo budujemy dom no i spodziewamy się dzidzi ;)))
Pozdrawiam! :)
Palmy przed domem, niezwykły dla nas widok. Miast prezentuje się wspaniale. Piękne domy, ładne trawniki. Czysto i miło. Musiało Ci tam być jak w niebie :)
OdpowiedzUsuńZa taką palmę przed domem...ach, co ja bym dała! :)
UsuńDzielnica naprawdę świetna, taka idealna, aż za ;)
Ależ domiszcza imponujące :)
OdpowiedzUsuń;))))
UsuńNo i fajnie się ludkom mieszka i niech się !
OdpowiedzUsuńTymczasem trawa ma imponującą soczystą zieleń, miło się po takiej biega gdy rano ja bosa, a na niej rosa ;)
A ta trawa była tak idealnie przystrzyżona, że sprawdzałam ją chyba z kilka razy ;D
UsuńZupelnie inny osiedlowy klimacik niz w Anglii. Te trawniki...idealne a palma w ogrodku to tez moje marzenie ;).
OdpowiedzUsuńW Anglii nie byłam nigdy, więc nie mogę porównać, ale taka amerykańska dzielnica robi wrażenie ;))
UsuńOj widać, że w tych domach są pieniądze. Wyglądają bardzo okazale, ale i ładnie. Zawsze bardziej podobały mi się takie rozplaskane domy niż piętrowe:)
OdpowiedzUsuńMi też :) Dlatego też i my zdecydowaliśmy sie na mały domek, w sensie niski ;))
UsuńAgnieszko mam u Ciebie zaległości. Zresztą u wszystkich... Trudny czas nadszedł...
OdpowiedzUsuńCudne miejsce. Ach... Mieliście wspaniałą podróż poślubną.
Moc pozdrowień.
Nic się nie dzieje p. Basiu :)
UsuńU mnie też niedługo nastanie mała przerwa w blogowaniu ;)
Tak wyszło... Ale trzeba żyć z nadzieją...
UsuńAgnieszko, wszystkiego dobrego.
Coś smutno mi to brzmi.... w takim razie wszystkiego dobrego również p. Basiu!
UsuńDokładnie tak wyobrażam sobie amerykańskie dzielnice :) Te niskie domki, brak ogrodzeń i oczywiście ogroomne samochody!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię, że tak długo mnie nie było :( Cieszę się, że pomimo to wciąż mogę z Tobą po podróżować po USA! :)
Pozdrawiam cieplutko!
Nie przejmuj się! Mnie też niedługo czeka mała przerwa ;))
UsuńA co do USA - zostało już mało postów, ale tak czy inaczej zapraszam serdecznie do przeglądania :)
Pozdrawiam!
boże, jaki to jest klimat, świetne. Fajnie, że się z nami tym dzielisz!
OdpowiedzUsuńhttp://obcowanie.blogspot.com/
Nie ma za co :) W końcu od tego mam bloga ;))
UsuńPozdrawiam
W takiej dzielnicy to i ja z chęcią bym sobie pomieszkał. Choć nie mogę i teraz narzekać. Chyba najbardziej zawsze podobają mi się te świetne trawniki :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się, bo bardzo przyjemnie nam się tam mieszkało... :) Ale w swoim własnym domku też jest cudownie :)))
Usuńno tak, bo do francuskiego paryza malo podobny :P
OdpowiedzUsuńhehe, no trochę ;)
UsuńAmeryka wciaz na nas czeka.. moze w podroz poslubna? :P
OdpowiedzUsuńPolecam :)))))
UsuńPrzestrzenie bez płotów, bez ogrodzeń... Jak tam jest jednak inaczej :) U nas im wyższy płot, tym lepiej, i nawet w centrach miast coraz więcej zasieków, bo to przecież takie "cool"...
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemny Parrish. I nazwa całkiem pasuje :)
Pasuje, prawda? ;)
UsuńZdecydowanie inaczej to wygląda bez płotów, zupełnie inna świadomość psychiczna :)))
Imponujące...!!!
OdpowiedzUsuń''Zazdraszczam'' możliwości przebywania w takim miejscu :)
Cieszę się, że Ci się spodobało Aniu :)
UsuńMogłabym tam zamieszkać;)
OdpowiedzUsuńHmmm.... my też ;)
UsuńZazdroszczę!
OdpowiedzUsuńOj tam ;)
UsuńTa pomarańczowa willa z białymi filarami i palmą przed wejściem to mój dom, tak to czuję, będzie mój haha A tak poważnie to widać, że okolica urokliwa, zadbana i przed wszystkim bardzo bogata :)
OdpowiedzUsuńTa pomarańczowa willa z białymi filarami to właśnie dom naszych kuzynów ;) I mieliśmy szczęście w niej troszkę pomieszkać ;)))
UsuńTy szczęściaro :)
Usuń;)))))
UsuńJakoś tak pusto i cicho, albo może tylko mi tak się wydaje. To pewnie przez te ogromne przestrzenie i brak płotów i ogrodzeń. Widać, że dzielnica na poziomie :). Czekam na post o wystroju wnętrz, na pewno będę zachwycona.
OdpowiedzUsuńMożliwe, ale to generalnie bardzo spokojna okolica :)
UsuńMam nadzieję, że wnętrzami nie będziesz zawiedziona :) Bo my byliśmy zachwyceni :))))
Zdecydowanie mogłabym tam zamieszkać :)
OdpowiedzUsuńNo cóż...nie dziwię się ;)))))
UsuńCóż za posiadłości... A te zielone trawniki. I palma w ogródku :) Mimo wszystko jakoś tam pusto i cicho, trochę za cicho.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Większość ludzi w pracy, a po pracy najlepiej w klimatyzowanym domku, bo skwar i wilgoć niesamowita ;))
UsuńBardzo mnie się podoba i dom i jego otoczenie, nie wątpię, że i wnętrza są piękne, ale też nie wątpię, że w Twoim domu będzie super, czego Ci życzę.
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Hoho, mam nadzieję! Dziękuję Joasiu za miłe słowa! :)
UsuńPozdrowionka!