Zaproszenie do Katalonii - Girona i Lloret de Mar

          Dzisiaj opowiem krótko o dwóch kolejnych miastach Katalonii. Krótko, ponieważ w tych miastach byłam zaledwie po jednym dniu, ale i tak świetnie się bawiłam.

      Zacznę od głośniejszego - Lloret de Mar. Turystyka wkroczyła tu już w latach 50. ubiegłego stulecia. Jest to dość duże miasteczko (ok. 30 tys. mieszkańców) i tętni życiem w sezonie turystycznym. Powiedziałam, że jest dość głośne, ponieważ mieści się tu dość dużo dyskotek i klubów, które przyciągają dużą rzeszę bardzo młodych wczasowiczów z wszystkich stron świata, szukających wakacyjnej zabawy. Do wypoczynku zachęcają także tamtejsze złote piaszczyste plaże.
      I my właśnie z tego powodu odwiedziliśmy Lloret de Mar. Wybraliśmy się tam z Blanes na pieszo, ponieważ to tylko 7 km. drogi. Była to wycieczka należąca do tych niezwykłych :) Otóż podróż rozpoczęliśmy wśród soczyście zielonych roślin okazale rosnących na podwórzach właścicieli tamtejszych domostw. Po prostu byliśmy urzeczeni! A ja na pewno! Aż chce się krzyczeć: "też chcę tam mieszkać!" ;)
Następnie droga prowadziła nas i prowadziła, prowadziła i prowadziła, a naszego celu nie było widać...
Aż w końcu ujrzeliśmy upragniony znak! Tak! Idziemy w dobrą stronę! ;)
I tak po kilku kolejnych minutach dotarliśmy do głównej drogi przy Lloret de Mar, kilka ciekawych ujęć i... to już prawie tu!
I nasz cel! Złota, piaszczysta plaża. Słońce, morze, plaża, zimne piwo San Miguel po męczącej wędrówce i cudowny odpoczynek gwarantowany. Byliśmy rozanieleni ;)
Po odpoczynku na plaży postanowiliśmy coś zjeść. Wybraliśmy się do restauracji nieopodal plaży przy Passeig Mossen Jacint Verdaguer. Tam zamówiliśmy chyba najsłynniejsze i najbardziej tradycyjne danie hiszpańskie - paellę (czyt. paeję). Paella przygotowywana jest z ryżu i przyrządzana na ogniu w specjalnej patelni, z mięsem, owocami morza i/lub warzywami. Była przepyszna, bo naprawdę doskonale zrobiona!
Z Lloret de Mar do Blanes udaliśmy się już autobusem, bo przyznaję, że opadliśmy z sił w tym cieple, a z samym miasteczkiem pożegnaliśmy się wieloma językami. Na jednym z bloków widniał bowiem plakat z powitaniem w kilku językach. Nawet w j. polskim! ;)
Niedaleko Lloret de Mar działa ogromny, znajdujący się na wolnym powietrzu park wodny.
Water World zaskoczył nas bardzo pozytywnie. A tym razem miałam ze sobą aparat ;) Posiada on baseny, zjeżdżalnie, bungee i inne atrakcje. Położony w pięknym zielonym lasku dodatkowo zasługuje na wyróżnienie.

Drugim, aczkolwiek nie mniej pięknym miejscem, które mieliśmy okazję zwiedzić jest miasto Girona (czyt. Hirona). Położona jest w sercu Katalonii, jest stolicą jednej z czterech katalońskich prowincji, swoistą ostoją katalońskości, a także miejscowością uniwersytecką zamieszkiwaną przez prawie 95 tys. osób. Pod względem krajoznawczym wyróżnia się średniowieczna starówka miasta, jedna z najlepiej zachowanych w Hiszpanii.
Zwiedzanie Girony można rozpocząć od Pont de Pedra - jednego z malowniczych mostów na rzece Onyar, skąd widać kolorową ścianę domów - tak charakterystycznych dla miasta - i zarys panoramy średniowiecznej starówki - Barri Vell.
Jednym z najbardziej symbolicznych zabytków miasta jest monumentalna katedra - Catedral de Santa Maria de Girona. Jest ona mieszanką stylów - barokowego, gotyckiego i romańskiego. Piękna na zewnątrz i wewnątrz.
Zanurzając się w nastrojowe i poplątane ulice starówki, zobaczymy jak toczy się życie zwyczajne i towarzyskie Girony - w kawiarniach, barach i restauracjach.
Z Rambla de Libertat (ulicy wolności) i jej przedłużenia dojdziemy do dawnej dzielnicy żydowskiej Girony - El Call Jueu. To prawdziwy labirynt brukowanych ulic i placów, jedna z najlepiej zachowanych średniowiecznych dzielnic żydowskich w Europie, druga co do wielkości po barcelońskiej. Jedno co mogę powiedzieć - oczarowała nas Girona - z dwóch względów. Po pierwsze dlatego, że dawno nie widziałyśmy takiego rodzaju murów - grubych, szarych, mało przystępnych, pięknych w swej prostocie, bo romańskich. Po drugie dlatego, że mury te z każdego zaułka otaczały zielone żywopłoty, tuje, drzewa, które tworzyły tak harmoniczną całość, iż cała sceneria była urzekająca.
      Dlatego też na koniec chciałabym zachęcić do zwiedzenia tego miasta fotografią, która w pełni zasługuje na widokówkę z tego miejsca. To Girona - szaro-zielona - romańska - zachwycająca!
      Hasta luego! :)

Komentarze

  1. Przyjemnie było wrócić w dawno nie widziane strony:)...ot, choćby wirtualnie!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tam jest raj :) i też chciało mi się tam krzyczeć, że chcę tam mieszkać :>

    OdpowiedzUsuń
  3. prawda? :) Hiszpania jest cuuuuuuudowna! :)))

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty