Pierwsze spotkanie z aligatorami na szlaku La Chua Trail...
Kochani!
Dziś zabieram Was w niezwykłe miejsce nieopodal Gainesville - do La Chua Trail! :)
Pamiętacie jak pisałam o hiszpańskim mossie w poprzednim wpisie?
Dla zapominalskich :):
Hiszpański moss - bezkorzenna roślina, zwisająca z konarów różnorodnych drzew. Jej zadaniem jest wchłanianie wilgoci z powietrza, dlatego występuje głównie w Ameryce Płd., Środ. i płd. częściach Ameryki Płn. Trochę coś na styl naszej jemioły - można ją spotkać prawie wszędzie, a w jej srebrnych włoskach żyją maleńkie robaczki ;)
I tak oto można ją teraz popodziwiać:
Tutaj każda roślina jakby mówi do Ciebie: 'popatrz na mnie!', 'nie! popatrz na mnie!' - jest ich tyle, że nie można ogarnąć wzrokiem. Tu zieleń wspina się na wyżyny. Rośliny rosną na roślinach, są nieziemsko zielone i każda chce być zauważona :)
Spanish moss od dołu. Niesamowicie to wygląda.
A tak! Trafiliśmy z Jaśkiem do La Chua Trail w Paynes Prairie Preserve State Park. Cóż to takiego?
Paynes Prairie to taka trochę jakby florydzka sawanna lub preria, jeśli ktoś woli :) Preria ta ma pewien bardzo ważny element - w niektórych miejscach jest zalana, tworząc bagna i jeziora, które zamieszkują różnorodne zwierzęta. Głównie aligatory. Ale nie tylko ;)
Na wejściu do takiego parku znajdziemy mapkę okolicy oraz niewielką skrzynkę, do której wrzucamy pieniążki za zwiedzanie parku. Nie ma stałej opłaty. Wrzucasz ile chcesz.
Aleeee, znajdziemy również swego rodzaju ostrzeżenie. Zalecane do poczytania :)
Już na samym początku ścieżki spotkaliśmy pięknego, białego dzikiego konia.
A zaraz za nim - całe stadko. To dzikie konie i nie wolno do nich podchodzić.
Chyba pierwszy raz w życiu bałam się koni i czułam przed nimi ogromny respekt.
Trasa La Chua zapewnia malownicze widoki na mokrą prerię i bagienne siedliska.
W warunkach letnich, a przez to często suszy, możliwość oglądania niektórych dzikich zwierząt bywa ograniczona. Kiedy matka natura zsyła deszcz, a poziom wody wzrasta - wyłaniają się te oto monstra - aligatory.
Patrzysz na to bagno prosto z brzegu, każde zwierzę może zastąpić Ci drogę. Musisz zachować spokój. Nie wiem co zrobiłabym ja, gdyby aligator lub bizon stanął mi na drodze (choć raz tak się stało, ale z koniem, o czym w innym poście). Na szczęście aligatory widzieliśmy tylko wylegujące się grzecznie w wodzie, a bizonów, niestety nie spotkaliśmy...
O proszę - to nasz pierwszy - z daleka :)
A tu czycha na panią/pana z rodziny czaplowatych :)
Ten właśnie coś zjadł i dał nura w lilie wodne ;)
La Chua Trail jest jednym z 9 szlaków istniejących w Paynes Prairie. My zwiedziliśmy dwa z nich, z tego co wiemy, najładniejszych :)
Po powrocie do domu miałam tak mokrą bluzkę, że można było ją wyciskać.
Ale wiecie co? I tak pokochałam florydzki klimat ;)
W następnym wpisie zabiorę Was na kolejny szlak. Mam nadzieję, że nie będziecie zawiedzeni widokami florydzkiej fauny i flory :)))
Bye! :)
Aaa bałabym się tych aligatorów :), ale te drzewa mnie zachwyciły!
OdpowiedzUsuńJa tez sie bałam :) Na szczęście każde z nich siedziały grzecznie w wodzie ;)
UsuńA drzewa przepiękne :)
Jak tam zielono ! Co do aligatorów, to jakoś za gadami nie przepadam :)
OdpowiedzUsuńJuż mówiłam - Floryda jest po prostu cała ZIELONA i ten kolor mi sie z nią kojarzy :)
UsuńA aligatory - cóż, żyją tam sobie i nic nie można na to poradzić ;)
eh, no zazdroszczę, piękne rzeczy, marzy mi się trochę egzotyki, ale jeszcze nie teraz;)
OdpowiedzUsuńzapewne niejedna egzotyka jeszcze przed Tobą :))))))
UsuńDrzewo niesamowite. Bardziej od aligatorów podobają mi się jednak konie;) A zdjęcia z motylem - super!
OdpowiedzUsuńNo cóż - konie ładniejsze - nie ma co porównywać :))
UsuńDziękuję - zdjecia robił nasz kuzyn, dlatego takie ładne :)
Piękne drzewa, a dzikich koni też bym się bała, nie wspomnę już o aligatorach :).
OdpowiedzUsuńKadry cudne!
Pozdrawiam Marta
Nie mówię, bo ja też bałam się tamtędy przechadzać ;)
UsuńDziękuję i pozdrawiam! :)
Piekne te motylowo aligatorowe zdjecia. Wspomnien bedziesz miala do kkonca zycia, nie balas sie, ze jakis taki milusi wyskoczy nagle i Cie zlapie?
OdpowiedzUsuńBałam się strasznie, ale kuzyn mnie cały czas uspokajał, więc jakoś dałam radę ;)
UsuńCudne roślinki i motyl.
OdpowiedzUsuńAligatorów to nawet w zoo się boję. ;-)
Ja w ZOO nigdy aligatorów nie widziałam, heh...;)
UsuńPozdrawiam ciepło!
Ojej i nie bałaś się? :) Przyroda piękna (wiem, że się powtarzam;) Tak inaczej niż u nas...
OdpowiedzUsuńBałam się, ale kuzyn mnie uspokajał :)
UsuńPrzyroda oszałamiająca :)
Piękne te drzewa. Taki kontakt z aligatorami w naturze, a nie w Zoo to zupełnie inne przeżycie. Fajnie, że udało ci się zrobić ich zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Bałam się okrutnie, ale zarówno czyhałam na takie fotki ;)))
OdpowiedzUsuńNiesamowite zdjęcia, oj odważni jesteście. Przepiękne ujęcia bajecznych zielonych widoków.
OdpowiedzUsuńPięknie razem wyglądacie. Pozdrawiam.
Ja chyba nie jestem aż tak odważna ;)
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
Aligator aligatorem...ale moss zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Na żywo na pewno jeszcze większe.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia zimowe pośród takiej soczystej zieleni zostawiam...;)
Ty, jako taka wspaniała ogrodniczka, czułam, ze zauważysz tę śmieszną, ale fascynująca roślinkę ;)))
UsuńPozdrawiam również! :)
Ile zieleni! Hiszpański moss mnie zachwycił:) spotkania z aligatorem zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńHiszpański moss zachwyca na każdym kroku! :))
UsuńWidzę, że pobyt za oceanem obfitował w wiele niezapomnianych wrażeń. I w spotkania z dzikim zwierzem też :)
OdpowiedzUsuńOj tak, i to nie jednym ;)
UsuńCzekałam na te aligatory. Zazdroszczę, że widzieliście je na własne oczy, w ich naturalnym środowisku.
OdpowiedzUsuńSpanish moss od dołu kojarzy mi się z krajobrazem z Avatara. A tego białego konia jakoś skojarzyłam z Mustangiem z Dzikiej Doliny. I jak już mnie tak naszło na skojarzenia, to ta okolica przypomina mi pewne kadry z CSI kryminalnych zagadek Miami :)
Pozdrawiam
No to fajne masz skojarzenia :)
UsuńA co do podobieństwa do CSI to w końcu rzecz dzieje się w Miami, a to Floryda, więc krajobraz podobny Choć te rejony, które pokazuję w aktualnym poście leżą bardziej na północ FL.
Pozdrawiam :)
Zdecydowanie od aligatorkow wole motylki.Mysle, ze gdybym miala okazje, to pomimo lekow wybralabym sie, aby je zobaczyc w naturalnym srodowisku.Zielono mi po obejrzeniu Twoich zdjec ;). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa też się bałam, ale przełamałam się i nie żałuję :)
UsuńDziękuję za miłe słowa :)
Pozdrawiam :)
Pierwsze pomyślałam, że fajnie byłoby przespacerować się po takim parku i zobaczyć dzikie konie czy aligatory, ale zaraz doszłam do wniosku, że wystarczy mi oglądanie zwierząt w Zoo. Za to z wielką ochotą oglądam zdjęcia. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa chyba jednak jestem za naturalnym środowiskiem dla zwierząt.
UsuńWidziałam delfiny - w Oceanarium i na żywo - jest to niesamowite uczucie zobaczyć zwierzę w jego własnym środowisku naturalnym :)
Pozdrawiam!
wow! przepiękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam: www.homemade-stories.blogspot.be
Dziękuję :)
UsuńJak tam niesamowicie. Jak w jakiejś bajce z grozą w tle. Ależ bym chciała zobaczyć takie aligatory choć pewnie przepłaciłabym to życiem;) Te rośliny nie mniej fascynujące. Coś wspaniałego.
OdpowiedzUsuńEeeee, leniwca straszne, z wody nie chciały wyjść w ogóle, bo im za gorąco ;)
UsuńAle może to i dobrze? ;)
Wspaniala przyroda! A to drzewo - przeurocze! No i wy tacy piekni i zakochani :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy równie pięknie za przemiłe słowa ;)
UsuńDrzewa, cała przyroda aż krzyczy "patrz na mnie". Nigdy nie byłam w takim miejscu. Zdjęcia zrobiły na mnie wrażenie. No cóż, a aligatory dobrze, że trzymały się z daleka.
OdpowiedzUsuńPrzyroda florydzka piękna, ale ja się już chyba powtarzam ;)
UsuńDreszczyk musiał być tak w oko w oko z aligatorem;).
OdpowiedzUsuńSuper przygoda!
Był, ale jakie wspomnienia! :) Niezapomniane :)))))
Usuń