Miasto dwóch kontynentów - Stambuł

Witajcie!
     W poprzednim poście zawarłam nasze wspomnienia z Didim, typowo urlopowe :) Dziś jednak chciałabym powiedzieć coś więcej na temat samej Turcji, ponieważ jest to nieuniknione. Nie można zwiedzać danego kraju, nie poznając, choć w małej porcji, jego historii czy położenia geograficznego. Dlatego zatrzymam się na chwilkę w części merytorycznej.
     Obszar,na którym leży Turcja rozciąga się na powierzchni około 780.577 km2 . Leży na styku dwóch kontynentów: trochę ponad 3% jej obszaru leży na terenie Europy, podczas gdy pozostała część zajmuje obszar tzw. Azji Mniejszej, zwanej tez Anatolią. Kontynenty są podzielone przez cieśninę Bosfor i Dardanele oraz Morze Marmara. Marmara i Bosfor otwierają się w kierunku Morza Czarnego , podczas gdy Dardanele jest połączeniem Morza Egejskiego z Śródziemnym. W sumie można powiedzieć, że półwysep Anatolijski jest otoczony przez 4 morza! Liczba mieszkańców Turcji wynosi około 70 milionów, z czego ponad 41% mieszka na wsi. w dużych miastach, takich jak Istambuł żyje ok. 15 milionów (!), w stolicy Ankarze ok. 8 milionów. Ludność turecka składa się w 97% z Muzułmanów.

Dziś oprowadzę Was po Stambule...
     Stambuł (lub Istambuł) to symbol Orientu, wraz ze swoją specyficzną atmosferą tajemniczości, egzotyką i wszystkimi atrakcjami. Każdy z nas po zwiedzeniu tego miasta, szczególnie jego najstarszej części, po przepłynięciu statkiem przez Bosfor na azjatycką stronę, podczas której to podróży najlepiej widać wspaniałą panoramę dawnego Konstantynopola, doszedł do wniosku, że jest to jedno z najpiękniejszych miast świata, jakie widzieliśmy. Stambuł zamieszkuje, jak już wspomniałam, ok. 15 mln osób i co 6-ty obywatel Turcji mieszka w tym największym mieście kraju.
     Zanim zacznę spacer po mieście, powiem tylko, że zatrzymaliśmy się w hotelu Fuar, który z zewnątrz wyglądał, co tu dużo mówiąc, brzydko, jednak w środku, był bardzo ładny, czysty i zadbany (link do strony hotelu w zakładkach). Można powiedzieć, że był to najlepszy standardem hotel w jakim nocowaliśmy zwiedzając Turcję ;) Zdjęcia z pokojów są jednak kiepskiej jakości, niemniej jednak dodaję je, gdyby kiedyś ktoś, coś... :) Na samej górze hotelu jedliśmy śniadania, a z okien rozpościerał się przyjemny widok na port na Morzu Marmara. Miło było rozpoczynać tam poranki :)
Rozpocznijmy spacer. W Stambule znajduje się ok. 2 tysiące meczetów. Oto kilka z nich, jakie mijaliśmy w różnych miejscach miasta.
Ten, który urzekł nas najbardziej, a właściwie jego nazwa, to meczet Laleli, czyli meczet Tulipanowy. Poznać go można po widocznym symbolu tulipana na końcu największej kopuły. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że tu pojawia się pytanie: skąd ten tulipan? Otóż tulipany od pradawnych czasów uprawiane były na terenie Anatolii. Ich cebulki jednak zostały kiedyś przetransportowane do jednego z krajów północnej Europy i tam zaczęto je hodować na dużo większą skalę. O jakim państwie mowa? Oczywiście, ze o Holandii :) Zdziwieni? My też byliśmy, ale takie ciekawostki są mile widziane :)
     Czas na największe zabytki Stambułu. Pierwszym z nich będzie nic innego jak podręcznikowy wręcz Kościół Hagia Sophia, czyli Mądrości Bożej (czyt. Agia Sofia) - niegdyś największy kościół chrześcijański, a obecnie muzeum. Trzeba pamiętać, że jest on czynny codziennie, oprócz poniedziałków.No i oczywiście niech nikogo nie dziwią dostawione przez Turków minarety po bokach ;)
Po prawej stronie całej budowli usytuowana jest duża studnia.
Bramki przez kasy zawiodą nas do głównego wejścia do kościoła. Już widzimy atrium, czyli mały dziedziniec otoczony arkadami i wejście do przedsionka.
Nad głównymi, Cesarskimi Wrotami, prowadzącymi do nawy głównej, widzimy mozaikę przedstawiajacą Chrystusa, przed którym klęczy cesarz Leon VI.
 Gdy przejdziemy dalej, naszym oczom ukaże się zapierający dech w piersiach widok - wnętrze kościoła z kopułą o wysokości 18 pięter! Zostało ono tak przemyślane, aby światło wpadając do środka przez ponad 170 okien, rozpraszało delikatnie ciemności, pozostawiając atmosferę tajemniczego półmroku. Niestety ucierpiały na tym moje zdjęcia :(
Za półkopułą na południowo-wschodnim krańcu znajduje się apsyda. Zdobi ją sztucznie oświetlona mozaika Matki Boskiej z Dzieciątkiem o wysokości 5 m. Jest ona prawdopodobnie pierwszą w kościele mozaiką powstałą po ustaniu ruchu ikonoklastów przedstawiająca postaci ludzkie. Niestety również i to oświetlenie nie pozwoliło mi na zrobienie lepszego ujęcia...
W apsydzie Turcy umieścili mihrab (wszyscy już wiemy mam nadzieję, co to jest :). Po jego prawej stronie znajduje się pięknie rzeźbiony mimber (czyli jak nasza mównica, kazalnica), a po lewej sułtańska loża.
Warto zwrócic uwagę na liczne kolumny świątyni z przepięknie zdobionymi kapitelami. Niektóre z nich pochodzą ponoć ze świątyni Artemidy w Efezie. Będziecie się mogli o tym przekonać, gdy pojawią się fotki z Efezu :) Znajduje się tu również "płacząca kolumna". Nie jest to żaden fenomen - po prostu wilgoć zgromadzona akurat nad nią powoduje łzawienie marmuru. Wetknięcie palca w wydrążoną przez wiernych i turystów dziurę pomaga rzekomo przy chorobach oczu i impotencji. Nie wiem, nie sprawdziliśmy ;)
Nad arkadami ciągną się galerie, dodatkowo płatne. Ale tamtejsze wspaniałe mozaiki oraz doskonały widok na wnętrze kościoła (najlepsze w moim przypadku miejsce do robienia zdjęć) zrekompensują nam ten wydatek.
Na wschodniej ścianie galerii południowej zobaczymy mozaikę z cesarską parą - Konstantyna IX Monomacha ze swą małżonką Zoe, stojąca obok błogosławiącego Chrystusa na tronie. Cesarz wręcza Jezusowi sakiewkę z monetami, jako symbol ofiary, a Zoe pergamin z listą datków dla kościoła. I tu kolejna ciekawostka. Zoe miała 3 mężów, z czego dwóch przeżyła. Ilekroć wychodziła za mąż, na mozaice zmieniała nie tylko podpis, ale także samą twarz męża. Ot, taka oszczędność z jej strony ;)
Po prawej stronie widzimy znów cesarską parę, tym razem Jana II Komnena z cesarzową Ireną. Chrystus przedstawiony jako dzieciątko na rękach Matki Boskiej, błogosławi parę.
Jedną z słynnych, młodszych mozaik jest "Deisis" czyli "Modlitwa". Przedstawia ona błogosławiącego Chrystusa, któremu towarzyszą Matka Boska i Jan Chrzciciel. Niestety dzieło nie zachowało się w całości. Jedynie obrazek pod spodem pokazuje nam jak w całości powinno wyglądać dzieło.
Wychodząc z Hagia Sophia, spójrzmy nad drzwi przez które przeszliśmy. Jeśli nawet zapomnimy, przypomni nam o tym wielkie lustro przed nami, umieszczone tak, by zwrócić uwagę na ostatnią mozaikę nad drzwiami wyjściowymi ;) Ta mozaika przedstawia Matkę Boską z Dzieciątkiem na tronie. Po Jej prawej stronie cesarz Konstantyn ofiarowuje Jej miasto Konstantynopol, a z lewej strony cesarz Justynian ofiarowuje świątynię Hagia Sophia.
     Wyszedłszy z Hagia Sophia, zmierzamy w stronę Błękitnego Meczetu.
     Błękitny Meczet (Sultan Ahmet Camii), jest prawie jak muzeum, ale nadal odbywają się w nim modlitwy. Ten najpiekniejszy i najsławniejszy meczet Stambułu został wybudowany na zlecenie sułtana Ahmeda I. Jest on uważany za wręcz podręcznikowy przykład klasycznej architektury osmańskiej. Położenie meczetu w pobliżu Hagia Sophia, świadczy o ambicjach sułtana, który pragnął, by nowa budowla przewyższyła pod każdym względem 1000-letnią druga świątynię. Jego rozmiary oraz 6 minaretów (początkowo tyle miała tylko świątynia w Mekce), świadczą również o tym, że pretendował on do rangi najważniejszego meczetu imperium osmańskiego.
Najważniejsze wejście znajduje się od strony hipodromu, czyli północnego zachodu.
Pośrodku dziedzińca widzimy piękną ośmiokątną fontannę ablucyjną.
Do meczetu wchodzi się od tyłu (ogólnie w całej Turcji spotkać można wiele bezpańskich psów i kotów, które łaszą się niemiłosiernie, a psiny padają z gorąca, było mi ich strasznie szkoda...)
i oczywiście obowiązkowo ściąga buty (warto mieć ze sobą skarpety, gdyż ilość turystów przewijających się po meczecie daje zapachy pozostawiające wiele do życzenia i nie wiadomo co jeszcze ;), kobiety zakładają tez chusty na głowy i zakrywają gołe nogi oraz ramiona. Okazuje się, że i mężczyzna jeśli ma zbyt krótkie spodenki dostanie coś w rodzaju długiej spódnicy ;) Warto wspomnieć również skąd nazwa Błękitny Meczet? Otóż wywodzi sie ona od niebieskich fajansowych kafelków pokrywających jego wnętrze. Pierwotnie było ich podobno o wiele więcej.
Wraz z wyjściem ze świątyni zakładamy buty, oddajemy chusty i jeszcze raz możemy popodziwiać wielkość tego meczetu oraz strzeliste, ciekawie rzeźbione minarety.
Po wyjściu z terenu Błękitnego Meczetu, dojdziemy do At Meydani, czyli Końskiego Placu. Był to dawny bizantyjski hipodrom. Na placu znajdują się 3 kolumny:
1. Obelisk Konstantyna Porfirogenety. Cesarz uwiecznił tu na pozłacanych płytach z brązu uczynki swego przodka Bazylego I, lecz niestety kosztowne obicie padło ofiarą krzyżowców, a nam do oglądania pozostał jedynie murowany trzon kolumny.
2. Kolumna Wężowa. Pierwotnie znajdowała się w świątyni Apollina w Delfach, a teraz jest w Turcji na rozkaz Konstantyna Wielkiego. Zamiast głowicy miała łby wężów, które były podporą dla złotej wazy. Waza zaginęła jeszcze w Delfach, a łby zdjęto w XVIIw.
3. Granitowy obelisk Totmesa III z XVw. p.n.e., sprowadzony z rozkazu cesarza Teodozjusza, w całości przetransportowany łodziami aż z Egiptu!
Idziemy dalej i docieramy do Muzeum Pałacu Topkapi (czyt. Topkapy). Wchodzimy przez Bramę Cesarską mieszczącą się obok fontanny Ahmeda III (chyba najpiękniejszej w Stambule w stylu rokoko).
Spacer rozpoczynamy od dziedzińca Janczarów, który od zawsze dostępny był dla wszystkich mieszkańców miasta, w przeciwieństwie do 3 następnych. Po lewej stronie stoi Hagia Eirene (kosciół św. Ireny). Stąd też możemy powoli podziwiać widok na Bosfor.
Za Bramą Środkową lub Pozdrowień mieści się dziedziniec Dywanu (już za płatnymi kasami). Tu mieściły się dawniej kuchnie. Obecnie w ich wnętrzach mieści się ekspozycja wyrobów srebrnych i ze szkła oraz ceramiki chińskiej i japońskiej. Tutaj też zakupimy wszystko co zawiera Oko Proroka (charakterystyczne niebiesko-białe oko, które ma odstraszać złe duchy i przynieść nam szczęście; w całej Turcji można zakupić pamiątki z Okiem Proroka).
Kierujemy się do Bramy Szczęśliwości na dziedziniec ze szkołą pałacową. Tu znajduje się Sala Audiencyjna lub Tronowa, w której władca przyjmował cudzoziemskich posłów i ważnych urzędników.
Portal zdobi dekoracja fajansowa. W sali na podium stoi tron oraz wielkie łoże z baldachimem.
Trzymając się prawej strony pałacu można wejść do wielu sal, np. gdzie wystawione są stroje sułtańskie, do skarbca, do kolekcji miniatur i manuskryptów, wystawy zegarów, do Sanktuarium Płaszcza Proroka i innych. Jednak w żadnej z nich nie można robić zdjęć i jest to bardzo restrykcyjnie przestrzegane, więc jedyne fotografie jakie mamy pochodzą z dziedzińców i ogrodów. Ale za to pomiędzy salami 3 i 4 znajduje się taras, skąd rozpościera się piękny widok na Bosfor i Azję.
I na tym pięknym widoku kończymy wycieczkę po pałacu Topkapi. Ale to nie wszystko :)
     Teraz skierujemy się ulicami Stambułu i jego uroczymi zakątkami...
... do dwóch bazarów. Pierwszy z nich to Misir Carsisi, czyli Bazar Egipski, a dlatego egipski, ponieważ wybudowano go z opłat celnych za towary przywożone z Egiptu. Na bazarze znajdziemy oprócz przypraw wiele innych towarów, oferowanych niekiedy taniej niż na Krytym Bazarze.
No właśnie... Kolejnym, najbardziej znanym i największym bazarem w Turcji, oraz ponoć na całym świecie jest Grand Bazar, czyli Wielki Bazar (lub Kapali Carsi - Kryty Bazar, ponieważ jest kryty :). Myślę, że spodobał mi się on nie mniej, niż mój ulubiony bazar hiszpański La Boqueria. Zajmuje ponad 30 ha ze swoimi 4 tysiącami sklepów, niezliczonymi warsztatami, meczetami, fontannami, kawiarniami i bankami. Są tu również posterunki policji i urząd pocztowy.
W tym miejscu można kupić niemalże wszystko - złoto, srebro, wyroby z mosiądzu i skóry, dywany, takniny i wiele różnych ciekawych lub tandetnych pamiątek ;) dziennie przez 18 bram przechodzi ponad pół miliona ludzi. Sklepy powstawały w ciągu wieków, a handlarze, by móc prowadzić interesy w spokoju i przez cały rok, przykrywali kolejne uliczki dachem. Trzeba pilnować portfeli (choć nam nic przykrego na szczęście się nie zdarzyło) i przede wszystkim dokonując zakupu - targować się, targować i jeszcze raz targować :) Zdarzało się, że Turcy mogą zejść z ceny nawet o ponad 50% już po kilku wymienionych zdaniach. Oczywiście większość z nich jest niesamowicie natrętna, należy wtedy przechodzić obok nich obojętnie. Jednak jeśli już nam się coś naprawdę spodoba, warto wynegocjować mniejszą cenę. Robiliśmy tak za każdym razem i uwierzcie - naprawdę się opłaca :)
Mała anegdotka - W pewnym lokalu (zmęczeni po całym dniu i pragnący napić się dobrej kawy) ujrzeliśmy niebagatelne cyfry w menu. Kiedy wstaliśmy od stolików chcąc wyjść poszukać czegoś tańszego, kelnerzy zapytali skąd jesteśmy. W odpowiedzi, że z Polski, z pełnym uśmiechem na twarzy zatrzymali nas gorąco i przynieśli w mgnieniu oka to samo menu z o wiele mniejszymi cenami! Byliśmy w szoku. Jak się potem okazało (podczas naszego ciągłego pobytu w Turcji), Turcy często pytają o to skąd jesteśmy, tłumacząc że dla Polaków mają "different price", a dla Anglików i Amerykanów "different price". Hmm... Czujecie tę różnicę? ;)))
      A teraz się przepłyniemy po Bosforze... :) Cieśnina Bosforska, bo niej mowa, łączy 2 kontynenty - Europę i Azję poprzez Morze Marmara i Czarne. I myślę, że warto wybrać się na rejs (trwa ok 2 godzin), ponieważ wzdłuż cieśniny leży wiele interesujących zabytków, a sama wyprawa należy do bardzo miłych i relaksujących.
I tak oto będziemy mijać np. Wieżę Galata widoczną już z daleka (nawet z drugiego brzegu)
dwie twierdze Rumeli Hisari i Anadolu Hisari (czyli twierdze Azja i Europa)
Pałac Dolmabahçe (i był to pałac sułtański)
Pałac Çırağan
Meczet Dolmabahçe

oraz najsłynniejszy most łączący 2 kontynenty - Most Mehmeda Zdobywcy, pod którym zarówno płynęliśmy, jak i przejeżdżaliśmy przez niego (posiada 3 pasy w jedną i 3 pasy w drugą stronę i jest naprawdę ogrooomny!)
 i jeszcze wiele wiele uroczo położonych domów, hacjend na schodzących w dół Bosforu tarasach Istambułu...
... a także takich, które leżą bezpośrednio przy samym morzu, często z basenami w podwórzach - oj te podobały nam sie najbardziej ;)

     No dobrze - skoro już jesteśmy przy Cieśninie Bosforskiej, wypadałoby opowiedzieć co nieco o Cieśninie Dardanele (mówię co nieco, bo przekraczaliśmy ją wieczorem, no i zwłaszcza dlatego, że jest ona położona kilkaset kilometrów od Istambułu. Ale nieważne. Opowiem szybciutko o niej :)

    Otóż Cieśnina Dardanele również łączy Europę z Azją, ale poprzez Morze Marmara i Egejskie. Dotarliśmy do niej tuż przed zachodem słońca, dokładnie do miejscowości Canakkale i oczywiście wykorzystując maksymalnie czas do odpłynięcia promu, zrobiliśmy sobie jeszcze zdjęcia przy koniu trojańskim, wykorzystanym w filmie "Troja". Z prawdziwym koniem z Troji również mamy fotki, ale o tym innym razem. Ach.. Na tych ujęciach widać już nasze zmęczenie ;)
 I na promie - jeszcze my razem, cała nasza wycieczkowa czwóreczka - najlepsi z najlepszych! :)

     I co powiecie na Stambuł? Podoba Wam się? Chociaż myślę, że po zdjęciach nie da się go ocenić, jaki jest naprawdę. Nie da się też opisać go w kilku słowach. To ogromne różnorodne miasto trzeba zobaczyć. A zamieszkuje go tyle ludzi, ile prawie Czechy i Słowacja razem wzięte! To jak do tej pory największe miasto, jakie udało mi się zobaczyć. I jedno z najpiękniejszych (naprawdę!). Mamy tu bowiem stare miasto z zatłoczonymi ulicami, mamy nowocześniejszą część z szerokimi bulwarami, a różnorodności architektonicznej dopełniają wszelkie mieszające się style. Dla niektórych Stambuł będzie piękny dzięki swej gwarnej, niekiedy zbyt chaotycznej atmosferze, innych przyciągną tu niesamowite zabytki, skutecznie "zarządzając" panoramą miasta. I choć nie mogłabym mieszkać w Stambule na stałe, to jednak jestem nim zachwycona - z całą swą gamą kolorów - od szarości marmuru, poprzez róż i zieleń drzew, aż do błękitu nieba i turkusu wody - zawładnął mym sercem i wyobraźnią...

Komentarze

  1. Na ten wpis czekałam! Piękne zdjęcia :) Majestatyczne meczety - chciałabym je kiedyś zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję! :) a to jeszcze nie koniec! niestety wpisy raz na tydzień, bo po urlopie sporo pracy, ale dam radę :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak widać, dożo tych atrakcji. Niestety nie byłe i dziękuje za zdjecia. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. JAK TAM NIESAMOWICIE !! Uwielbiam Was za te piękne zdjęcia :) świetna relacja, brawo!

    OdpowiedzUsuń
  5. dzięki! Stambuł jest niesamowity - jedno z lepszych miejsc w Turcji, godnych polecenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie da się ukryć, cała Turcja jest piękna ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, Turcja jest piękna. tylko nie każdy potrafi to piękno odkryć.

      Usuń
  7. Z tą liczbą mieszkańców i wyznaniem jest trochę problem. Oficjalne liczby raczej nie mówią prawdy: mówi się raczej o 80 mln mieszkańców, a wyznanie wpisywane jest w dowód osobisty "z góry" i jeśli ktoś nie deklaruje np. prawosławia, wpisywany jest islam. Nie ma opcji "bez wyznania". Dlatego 97% to bardzo, bardzo zawyżona liczba.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dlatego też wpisałam oficjalne liczby - takie, jakie podała nam pilotka. Nie mieszkam w Turcji na stałe, a pisząc bloga sugeruję się przewodnikami, więc przyznaję szczerze, że moja wiedza nie zawsze jest kompletna. Ale dziękuję za uwagę, każda jest cenna :)
    Tak czy inaczej, wchodząc na Twojego bloga doznałam olśnienia, że moja wiedza przy Twojej na temat Turcji jest znikoma ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. zawsze, gdy jestem blisko to nigdy nie mam okazji zobaczyć Stambułu:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj warto, bo na nas wywarł niesamowite wrażenie! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty